Sama droga do Jiexiu zajmuje około 1 godziny. Okolice miasta są obrzydliwe - jeden wielki przemysłowy kompleks - głównie kopalnie węgla. W trakcie jazdy autobusem okazuje się, że nasi znajomi również udają się do MianShan (obok Jiexiu). Pokazujemy im mapę tego miejsca, którą wydrukowaliśmy sobie z Internetu jeszcze w Polsce. Oglądają ja z zaciekawieniem. My chyba jesteśmy lepiej przygotowani. :)
W mieście Chińczyk zatrzymuje TAXI i umawia się z taksówkarzem na przejazd w obie strony za 160CNY.
Chińczycy byli, jak się okazało w podróży poślubnej - pobrali się 8 dni wcześniej. Mieli zamiar jechać nad jakiś wodospad ok. 17 ale zdecydowali się zmienić plany, żeby spędzić więcej czasu z nami.
Zostawiamy plecaki w jednym z kramów przed wejściem do parku za 10CNY i idziemy kupić wejściówki. Wstęp do kompleksu świątyń kosztuje 100CNY plus 50CNY za shuttle bus. Udaje nam się wsiąść do 8 lub 9 autobusu, bo tłum ogromny a zabierają tylko na miejsca siedzące. Na szczęście autobusów jest również mnóstwo i co chwila podjeżdża nowy - istna machina turystyczna.
Po jakichś 15 min szalonej jazdy na skraju urwiska dojeżdżamy do pierwszej świątyni. Obiektów do zwiedzania jest kilkanaście, przemieszczamy się pomiędzy nimi autobusami. Większość świątyń jest wlepiona w strome lub pionowe skały na sporej wysokości. Aby się do nich dostać trzeba wdrapywać się po stromych betonowych schodach.
Na końcu kompleksu ostatnie 2 lub 3 obiekty to wodospady upstrzone kiczowatymi rzeźbami,które budziły istny zachwyt Chińczyków. Jeden z tych obiektów bardzo ciekawie się zaczyna: ścieżka w wąwozie w którym płynie potok. Nie daleko od wejścia do wąwozu jest próg wodny na który można się wspiąć z asekuracją łańcuchów. Dalszą drogę wgłąb wąwozu przemierza się idąc po metalowych stopniach przytwierdzonych do pionowych ścian, umieszczonych parę metrów nad potokiem. Niestety padam na twarz i rezygnujemy z tej atrakcji.
W MianShan jesteśmy jedynymi "białasami" w promieniu 50 km więc budzimy ciekawość a parę osób poprosiło o możliwość zrobienia sobie z nami zdjęcia. Nie było to tak nachalne jak w Indiach, poza tym nie chcieliśmy robić przykrości naszym chińskim znajomym więc odbyło się kilkanaście sesji zdjęciowych :).
Około 17 wróciliśmy do Jiexiu, gdzie nasz chiński kolega zabrał nas na kolację - na prawdziwie chińskie żarcie. Szczerze mówiąc nam smakowało to słabo - mało doprawione. Za to Chińczycy siorbali i cmokali bez końca. W końcu poszliśmy na dworzec - oni wsiedli do swojego pociągu a za chwilę przyjechał również i nasz do Taiyuan. Udało nam się trochę przespać w naszym hard sleeperze. W Taiyuan czekamy parę godzin i o 1:10 wsiadamy do pociągu do Xian [Si-an].
W trakcie kolacji był dość zabawny moment. W podzięce podarowaliśmy im pocztówki z Warszawy ze Starego Miasto. Chińczyk bardzo długo i uważnie się im przyglądał. Szczególnie zainteresowała go dorożka. Bardzo nieśmiało aby nas nie urazić spytał się czy, ten pojazd jest standardowym środkiem transportu w naszym kraju :). Tłumaczymy, że to Stare Miasto i dorożką wożeni są turyści. Jednak nasze tłumaczenie najwyraźniej go nie przekonało i dalej z uwagą wpatrywał się w pocztówki. W końcu równie nieśmiało spytał: dlaczego nigdzie nie widać samochodów.... :)